„Jedzenie zamiast bomb” to inicjatywa polegająca na rozdawaniu ciepłych posiłków ludziom potrzebującym. Akcja powstała w latach 80-tych XX wieku w brytyjskim Cambridge. W Lublinie akcję prowadzi grupa młodych ludzi związanych ze środowiskami anarchistycznymi i lewicowymi.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Skąd biorą pieniądze na produkty? Grają m.in. na ulicach Starego Miasta. Zbierają też jedzenie od osób chcących w ten sposób pomóc innym. Dzięki temu od listopada do kwietnia mogą się podzielić ciepłym posiłkiem z najbardziej potrzebującymi.
W to środowisko wszedłem z aparatem. Spędziłem z nimi 27 weekendów. Na początku ludzie różnie reagowali na obiektyw. Słyszałem nawet głosy typu: „zaraz rozbiję ci ten aparat”. Nie poddawałem się, zacząłem rozmawiać z tymi ludźmi, parę razy przyniosłem kilka worków ubrań i z czasem nasze relacje się poprawiły.
Sytuacje kiedy wcześniej odmawiano mi zgody na zdjęcie, zmieniały się. Po pewnym czasie usłyszałem: „wie pan co, jak pan chce, to zrobi mi pan to zdjęcie”. Inny mężczyzna: „ja też chcę, ale tylko z tą panią, jak ją całuję”.
Te zdjęcia to były spotkania z wieloma ciekawymi ludźmi. Spotkałem tam panią, która została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Pod koniec lat 80-tych znalazła się w Złotej Dziesiątce Lublinianek. Ona nie tylko przychodzi na zupę, ale sama przynosi bułki i częstuje nimi innych.
Mężczyzna: „Wydałem ostatnie pieniądze na truskawki dla syna, bo bardzo je lubi. Ale w domu się nie przelewa dlatego przyszedłem na zupę”.
Mężczyzna: „Jestem dobrym fachowcem, potrafię zrobić każdy remont i robię je znajomym, którzy też nie mają za wiele pieniędzy. Nikt nie chce mnie zatrudnić, bo jestem za stary”.
Kobieta: „Ja to chociaż mam rentę i śpię w noclegowni ale i tak nie wystarcza, a jeść trzeba”.
Mężczyzna: „Proszę pana, a czy mógłby mi pan zrobić zdjęcie do dowodu, bo zgubiłem dowód i nie chcą mnie przyjąć do noclegowni, muszę spać na ulicy”.
Mężczyzna: „Umarła mi dziewczyna, załamałem się i zacząłem sięgać do kieliszka, nim się obejrzałem straciłem wszystko co miałem, nie tylko ukochaną osobę ale całe swoje życie. Alkohol zabrał mi wszystko, wylądowałem na ulicy.”
Mężczyzna: „Ja skończyłem Akademię Sztuk Pięknych, robiłem też piękne tatuaże. Jeden wyskok z kolegami spowodował że znalazłem się w Zakładzie Karnym, a po powrocie cała rodzina się ode mnie odwróciła. Moja kobieta miała już innego, a koledzy zachowywali się jakby mnie nie znali. Zostałem sam...”
Mężczyzna: „Jak byłem dzieckiem moi rodzice się tutaj przeprowadzili. Byłem dobrym dzieckiem, grałem w piłkę i ćwiczyłem taekwondo... To tam kiedyś mieszkaliśmy z rodzicami, zanim to się wydarzyło... Zabiłem człowieka. Ale niech mnie pan nie osądza od razu. Swoje odsiedziałem - całe 25 lat. Nie chciałem tego zrobić, byłem młody i głupi, żałuję nawet, że ćwiczyłem to taekwondo, gdyby nie moje umiejętności ten człowiek by żył. Przez ten czas rodzice zmarli, nic mi nie zostało...”.